Zawody Ujeżdżeniowe w "Cwale"

W miniony weekend (24-27 lipca 2009) w Ośrodku Jeżdzieckim "Cwał", mieszczącym się w podczęstochowskich Truskolasach, rozegrane zostały zawody ujeżdżeniowe: Mistrzostwa Sląska, Mistrzostwa Polski Południowej, Eliminacje MP Młodych Koni oraz Zawody Regionalne. W zawodach wzięły udział Gosia z Fuksem i Sonia z Meteorem.




W czwartek wieczorem zawieźliśmy konie i całe wyposażenie do Truskolasów - była to nie lada wyprawa, w dwa samochody z dwoma przyczepami: konikową i towarową. Na miejscu zastaliśmy nowe, dosłownie pachnące świeżością przenośne boksy, w których ulokowaliśmy konie. Po przepakowaniu słomy i siana do pustej już bukmanki Gosia poszła zagospodarować się w swoim, bardzo skądinąd ładnym i przytulnym pokoju, a ja wróciłem do domu, by zajmować się naszymi zwierzakami. Do Truskolasów wróciłem dopiero w niedzielę, załapując się na kilka konkursów. Relacja z piątku i soboty pochodzić zatem będzie z protokołów i opowieści Gosi.




Zanim jednak przystąpię do relacjonowania wydarzeń, dwa słowa o samym miejscu. Stadnina Koni i Ośrodek Jeździecki "Cwał" mieści się na szczycie pagórka - wiatry więc wieją tam nieliche, co przy towarzyszącej nam często deszczowo-burzowej pogodzie potęgowało odczucie zimna. Gdy jednak sporadycznie wychodziło słońce, miejsce od razu nabierało pewnego uroku zwłaszcza, że można było z górki podziwiać daleko panoramę okolicy, którą wszakże psuje nieco bliskość zakładów przemysłowych. Sama stajnia w Truskolasach jest duża i choć nie ma w niej złotych żłobów, wydaje się być "w porządku". Wokół obiektu jest mały lonżownik i kilka placów do jazdy - wszystkie na wolnym powietrzu, piaszczyste. Bardzo miłe są pokoje gościnne - czyste, zadbane, a dzięki mnóstwu "konikowych" obrazów - także wielce "klimatyczne". Instruktorami zaś są znani nam z dawniejszych czasów z Przymiłowic sympatyczni Kasia i Krzysiek. I generalnie byłoby całkiem nieźle, gdyby nie jeden spory "minus"...




Ten minus to podłoże na czworoboku i placach do jazd. Nie mam tu na myśli jego grząskości, bo przy tak ulewnych deszczach, jakie mamy ostatnio, trzeba po prostu to zaakceptować. Jest to siła wyższa, choć jednocześnie szkoda, bo koniom ciężko było brnąć, a że grunt był też niejednolity (raz twardszy, raz bardziej miękki), przekładało się to na jakość wykonania poszczególnych elementów ujeżdżeniowych. Gorzej, że podłoże nie zostało porządnie wyrównane (w jednym z narożników na 10 metrach czworoboku różnice poziomu sięgały na oko jakieś 50 cm). Konie niestety ślizgały się więc i potykały. I druga sprawa: mnóstwo kamieni (od kilku- do nawet 20-centymetrowych). Mamy nadzieję, że do następnych zawodów to się zmieni na plus.




W piątek Gosia jechała program N-6. Sędziowali (także w kolejnych dniach) Izabella Popławska, Ewa Zaręba i Marek Ruda. Zaczęło się niefajnie - przy ukłonie koń się cofnął, potem po ruszeniu poszedł trochę anemicznie, bez impulsu. Fatalnie wyszło cofanie, które jest zawsze silną stroną Fuksiastego - jednak na ekstremalnie grząskim podłożu koń po prostu "zassał" się i z ogromną trudnością wyrwał w końcu nogi z mokrego, gliniastego piasku. Inne konie miały zresztą dokładnie ten sam problem). Nie najlepiej (z oporami konia) wyjechana została serpentyna, za to dobrze były ocenione galopy pod wszelką postacią, no i oczywiście chody boczne. W protokołach dominowały 6-ki, a ogólna ocena była niezła: 58,342%, co jednak nie całkiem Gosię satysfakcjonowało...




Pogoda nie rozpieszczała, a nad Truskolasami przeszła taka burza, że niemożliwe było sędziowanie, z budek sędziowskich pozostała się zaś jedna. Sędziowie wykazali się jednak pomysłowością i chroniąc się przed kaprysami aury poustawiali zamiast stolików - samochody. Tak więc w ten sprytny sposób zapewnili sobie komfort: ciepło, brak wiatru i miękkie fotele ! A dawanie sygnałów dzwonkiem wyglądało tak:




W piątkowy wieczór dojechały na miejsce Sonia z Agą. W sobotę Gosia i Sonia pojechały N-7. I znów w przypadku Fuksa uznanie zyskały chody boczne, galop i kontrgalop. Znów dominowały 6-ki, trafiło się też parę 7-mek, co dało ocenę 58,921%.




Zawody spełniły cel postawiony przez Gosię: Fuks poszedł N-ki całkiem dobrze, a nawet bardzo dobrze, biorąc pod uwagę bardzo trudne podłoże. Poszedł przy tym rozluźniony, spokojny. Był to bardzo dobry początek jeśli chodzi o "oficjalne" N-ki. Cieszy to, że mało było uwag do rysunku, za to więcej do utrat rytmu - ale tu znów w większości była to wina podłoża, w którym konie grzęzły i na którym nieraz potykały się o dołki i kamienie.




W niedzielę Gosia postanowiła poprawić N-6 z pierwszego dnia. Jednak protokoły były podobne, a ocena końcowa (58,51%) nie różniła się zbytnio od tej z pierwszego dnia. Powodem było m.in. to, że Gosia próbując uniknąć grząskich miejsc jechała poszczególne elementy w pewnych od nich odległościach, np. wykonując zatrzymanie i cofanie dobry metr od ściany. Nie na wiele sie to zdało, bagniście bowiem było wszędzie, a za to uwagi: "rysunek !" były momentami nieuniknione. Za to do zabawnej dyskusji doszło na tle zatrzymania właśnie - po przejeździe komentując przejazd Gosi powiedziałem, że jej zatrzymanie było niedobre: nie dość, że koń ugrzął przodem i przez to w cofaniu wyciągnął się jak jamnij, to zrobił de facto tylko 2 kroki, zamiast "regulaminowych" 3-4. Gosia nie chciała w to uwierzyć, a i sędziowie dali za ten element 6-ki i 7-ki. Prawda (ku mej cichej satysfakcji ) wyszła na jaw dopiero po powrocie, po obejrzeniu nagrań wideo...




Jakieś 45 minut później odbył się najbardziej interesujący mnie konkurs - programy dowolne do muzyki. I znów dominowały 6-ki, lekko tylko okraszane 5-kami i 7-kami. Za to na koniec było trochę radości, bo swoim występem Gosia z Fuskem zajęli w konkursie 2 miejsce z wynikiem 58,833% ! Między innymi pobili dwie zawodniczki z wrocławskiego KJ "Absolut", którzy (moim zdaniem) dobierając muzykę wedle swoich osobistych gustów chyba nie bardzo utrafili w gusta sędziów i widzów... W protokołach sędziowskich sporo jest uwag do m.in. chodów bocznych, jednak nagrania wideo pozwalałyby się z tymi ocenami nieco powykłócać. Bardzo dobre ustawienie i ruch konia, zwłaszcza na tak trudnej powierzchni, chyba zasługiwały na ciut wyższą ocenę.




Lecz i tak nie zmieniłoby to chyba kolejności, zwłaszcza, że kur zwycięzcy, Leszka Mazurkiewicza z KS Vivat, był bardzo dobrze wykonany pod dynamiczną muzykę (porywały zwłaszcza melodie ABBY).




Jeśli chodzi o występ Soni - były to pierwsze regionalne N-ki, ocenione odpowiednio: N7 na 56,57% i N6 na 56,11%. Jak na badzo trudne podłoże oraz nie przygotowanie się amazonki do klasy N (Sonia miała jechać P) wyszło nieźle, także z tego względu, że Meteor był (jak na siebie) dość spokojny. Przed przejazdami były małe kłótnie, a podczas niedzielnego N6 nawet stawanie dęba na czworoboku przy zagalopowaniu, ale generalnie pojechał bez bryków i nieposłuszeństw, jakie w przeszłości bywały "atrakcją" jego przejazdów. Meteor zrobił, co miał zrobić, jednak kilka przejść miał niedobrych, gwałtownych, a do dosiadu Soni, i jej ręki można było mieć kilka uwag - stąd oceny wyraźnie niższe, niż u Gosi.




Zawody należą już do przeszłości, materiału do analiz jest sporo. Humor w drodze powrotnej popsuła nam awaria samochodu - ale to już zupełnie inna historia...




A na deser - galeria zdjęć z zawodów

Skomentuj w Księdze Gości Stajni TROT !

(C) Tomek_J