Amatorskie Mistrzostwa Polski w Ujeżdżeniu

czyli sukces za sukcesem ! (nie ma jak odrobina skromności, co ?... )


W dniach 13-14 czerwca, tradycyjnie w zakrzowskiej "Lewadzie", odbyły się XI Ujeżdżeniowe Mistrzostwa Polski Amatorów. A oto, co głoszą oficjalne komunikaty organizatora:

2009-06-13

Pierwszy dzień Mistrzostw Polski Amatorów za nami. W programach półfinałowych w kategorii seniorów na koniach własnych najlepsza okazała się Sonia Golicz na Meteorze, która nieznacznie wyprzedza Izabelę Holi na Kobalcie i Elizę Moric na Azcie. W kategorii juniorów na koniach włascnych prowadzi Klaudia Kuś na Drace, przed Laurą Słomiany na Lelku i Julią Dreksler na Armando, te trzy pary zgromadziły powyżej 64% i jutrzejsza rywalizacja w finale z pewnością będzie bardzo ciekawa.

(...)

2009-06-14

W niedzielę 14 czerwca 2009 poznaliśmy nowych Mistrzów Polski Amatorów w ujeżdżeniu. Bardzo zacięta rywalizacja toczyła się w kategorii seniorów startujących na koniach własnych. Ostatecznie złoty medal przypadł w udziale Izabeli Holi na Kobalcie, która tylko o dwie dziesiąte procenta wyprzedziła Sonię Golicz na Meteorze, a brazowy medal zdobyła para Eliza Moric i Azta. Wśród juniorów na koniach własnych tryumfowała Laura Słomiany na Lelku, przed Klaudią Kuś na Drace i Julią Dreksler na Armando.




Krótko mówiąc: z wielką radością i ogromną satysfakcją informujemy: Sonia i Klaudia są Wicemistrzyniami Polski ! A co się dokładnie działo ? Poczytajcie:...



Zawody dla nas zaczęły się już w piątek - o drugiej po południu wyruszyliśmy z końmi z Sączowa przez Rudę Sląską do Zakrzowa. Samochód wypakowany pod sam sufit niemal pękał w szwach - prócz sprzętu jeździeckiego i naszych rzeczy osobistych wieźliśmy także nasze siano. Tradycyjnie po drodze wszelkie rozmowy toczyły się wokół koni. Martwiliśmy się o burzową pogodę oraz o zachowanie Meteora, który miesiąc temu, podczas Mistrzostw Opolszczyzny, pokazał, co to on nie potrafi, a zaprezentowany przezeń "program rozrywkowy" poskutkował "głębokim ukłonem" Soni u samych stóp sędziego głównego... Osobnym zgryzem był... mostek w Cisku - zapewne dla większości nieznany, a niezwykły. Ta konstrukcja o drewnianej, a mocno nadgryzionej zębem czasu nawierzchni, potwornie klekocącej podczas przejazdu, jest elementem jedynej sensownej drogi dojazdowej od nas do Zakrzowa. Niestety jej stan i jednoczesny brak oznaczenia co do nośności zawsze jeżył nam włosy na głowie i stresował do tego stopnia, że postanowiliśmy z mapą w ręku poszukać trasy alternatywnej. No i owa trasa alternatywna robiła się drogą coraz bardziej drugorzędną, potem trzeciorzędną, czwartorzędną... Coraz węższy asfalt wił się wokół "tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłaczanych pszenicą, posrebrzanych żytem, gdzie bursztynowy świeżop, gryka jak śnieg biała..." Wreszcie zaczęliśmy jechać wzdłuż malowniczych brzegów Odry po asfalcie tak wąskim, że mieścił się pomiędzy (!) kołami bukmanki i to tylko po to, by w końcu... urwać się. Przerażeni perspektywą cofania się z bukanką przez 2 kilometry postanowiliśmy zawrócić za wszelką cenę. Ową wszelką ceną okazała się czyjaś pszenica, której dzięki pomocy dwóch przemiłych panów wędkarzy udało nam się nie zniszczyć zbyt wiele. Za szkody bardzo serdecznie przepraszamy !



Zaraz po przyjeździe konie trafiły do znanej sobie stajni, a my zakwaterowaliśmy się w zakrzowskim pałacyku, w "naszym" pokoju z widokiem na czworobok. Dziewczyny pod okiem Pumci oczywiście zaraz poszły jeździć. Trening był bardzo udany, co w przypadku Draki oczywiście cieszyło, lecz w przypadku Meteora taka "cisza przed burzą" napawała jeszcze większymi obawami i niepewnością co konisko wymyśli podczas samych przejazdów konkursowych. Po treningu na "dolnych" rozprężalniach panie postanowiły przypomnieć jeszcze koniom jak wygląda plac konkursowy, a to przypominanie przeciągnęło się tak bardzo, że w efekcie spóźniły się na kolację i ledwo zdążyły na wieczorne spotkanie organizacyjne. Oczywiście sama wizyta na czworoboku nie odbyła się bez ekscesów - o ile w przypadku spokojnej Draki odbyło się to "bezboleśnie", o tyle Meteor zafundował swej pani cofania kłusem, gwałtowne zwroty, tudzież generalnie panikę pod hasłem "O rany, czworobok !" Zapowiadało się więc ciekaaaaawie... Mimo to humory dopisywały, a popołudnie i wieczór upłynęły pod znakiem żartów, choć towarzyszyły nam też chwile zadumy: "Co to będzie ?...".



A następnego dnia się zaczęło... Oczywiście od tradycyjnego czyszczenia sprzętu, plecenia koreczków, napastowania koni (oliwką ) tudzież zaklinania ich i uroczystego zobowiązywania się do rozmaitych rzeczy, jeśli tylko uda się wygrać (he he... - ale o tym cicho sza ! ).



Przed startem oba konie oczywiście miały długi trening. Draka prezentowała się podczas niego bardzo dobrze, choć trzeba powiedzieć, że z jej amazonki wychodził nieraz stres przedstartowy. Nie ma to jednak jak odpowiednia motywacja. Obietnica postawienia jej czteropaka "Tyskiego", jeśli tylko przejedzie wszystko na luzie i bez okazywania zdenerwowania podziałała doskonale i Klaudia do przejazdu przystąpiła z uśmiechem jak księżyc w pełni ! Sonia z kolei dłuuugo lonżowała Meteora, co jednak - jak już wiedzieliśmy z doświadczenia - było po prostu konieczne.



Klaudia startowała pierwsza jako junior w kategorii koni własnych w programie P-1. Grupa finalistów liczyła 6 zawodników, w tym znanego nam doskonale Lelka, należącego do sióstr Słomiany. Klaudia startowała jako ostatnia z grupy. Jej przejazd na Drace był świetny. Jak zawsze sędziowie mieli np. uwagi do minimalnych błędów rysunku, ale cały start był precyzyjny, spokojny i na luzie ("Tyskie" rulez ! ). Draka zaprezentowała się bardzo dobrze - była posłuszna, doskonale reagowała na pomoce, szła równo i spokojnie, bez jakichkolwiek objawów zainteresowania czymś innym niż wykonywanie poleceń amazonki. Przede wszystkim zaś poruszała się swobodnie, żwawo, jak na nią - bardzo obszernie i miękko. Nie było śladu po często obserwowanym u niej sztywności, która w przeszłości wpływała nieco na obniżanie oceny ogólnej. W efekcie sędziowie (doskonale nam znani Ewa Hordyńska i Marek Ruda) ocenili przejazd wysoko - na 64,783%. Ku naszej radości okazało się, że nasza para wyprzedziła o ok. 0,4% Lelka pod Laurą Słomiany (64,348%). Trzecie miejsce zajęła natomiast Julia Dreksler na Armando (64,130%). Uciechę mieliśmy wszyscy ogromną, choć oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że różnice w czołowej trójce są minimalne (zaledwie 0,6%) i w drugim konkursie wszystko może się zdarzyć. Zresztą poziom konkursu był dość wyrównany i wysoki, wszystkie pary osiągnęły 60-procentowe wyniki i trzeba przyznać, że wszystkim się one należały.



W pół godziny później startowała Sonia. Jechała program P-2, również jako ostatnia w stawce. Tuż przed przejazdem nie odbyło się bez ekscesów, no bo przecież "uwaga, straszny czworobok !"... Trzy stawania "dęba" w służącym za rozprężalnię zagajniku i inne podobne, "radosne" ruchy źle wróżyły. Na szczęście stałem już wóczas przygotowany do fotografowania i kamerowania, więc nie dane mi było tego wszystkiego oglądać. Tylko wraz z grupą Wiernych Kibiców z Gabryśkami na czele zastanawialiśmy się, czemu Soni jeszcze nie widać i dokąd Gosia tak żwawo biegnie...



Jeśli chodzi o przejazd Soni, to najlepiej chyba opisują go późniejsze słowa Ewy Hordyńskiej: "był bardzo ekspresywny" I rzeczywiście: świadoma ryzyka Sonia pojechała... na granicy ryzyka właśnie, na zasadzie "wóz, albo przewóz". Meteor cały czas był pod silną, stanowczą kontrolą, bez chwili rozluźnienia i swobody. Początkowa nieznaczna próba małego buntu została szybko "spacyfikowana", a potem już wszystko było poprawnie, choć napięcie u konia, amazonki i nas, pozostałych, było tak gęste, że dałoby się zapewne kroić nożem. O tym, jakie było wielkie, niech świadczy ścieżka dźwiękowa z nagrania jej przejazdu: całkowita cisza i tylko na koniec moje pełne ulgi "Uff !..." w tle. Uwagi sędziów dotyczyły głównie niewielkich błędów rysunku oraz sposobu działania pomocami.

Co tu dużo mówić: nasza radość z wyniku Klaudii stała się jeszcze większa, gdy okazało się, że z wynikiem 63,400% także Sonia i Meteor zajmują w swojej klasie pierwsze miejsce. Tuż za nimi ze stratą zaledwie 0,2% uplasowała się Izabela Holi na Kobalcie (63,200%) i nasza nowa znajoma, sympatyczna Eliza Moric na klaczy Azta (59,200%).



Po konkursie apetyty na sukces był ogromne, a upragniona główna nagroda - kurs dresażu, zdawała się być blisko. Jednak wyrównane wyniki w czołówce nie dawały pewności sukcesu. No i cóż, właśnie tak się stało. Okazało się, że w tym sporcie nie można być pewnym niczego. Drugiego dnia Klaudia w również bardzo dobrze pojechanym programie P-4 zdobyła ładny wynik: 62,241%, lecz jej rywalka, Laura Słomiany, pojechała jeszcze lepiej i z wynikiem aż 66,034% zajęła w niedzielnym konkursie miejsce pierwsze (aczkolwiek powiem otwarcie, że bardzo mocne i nieustanne używanie przez amazonkę ostrych ostróg budziło moje zastrzeżenia). Klaudia z Draką musiały się zadowolić miejscem drugim. Szkoda - ale tak to bywa w sporcie; Draka pojechała stosownie do swoich możliwości, zaś Lelek to koń chodzący normalnie klasę C (głównie pod inną amazonką), więc jego start w konkursach klasy P - cóż, można niemal było być pewnym wygranej... Dodatkowo wyraźna (3,8%) różnica spowodowała, że w klasyfikacji finalnej Klaudia zajęła również drugie miejsce, zdobywając tytuł Wicemistrzyni. Jest to wielki sukces tej pary i świadectwo ogromnych postępów, które cieszą tym bardziej, gdy przypomnimy sobie początki wspólnej pracy. Draka z 11-letniej klaczy nie potrafiącej w istocie absolutnie nic stała się koniem startującym z powodzeniem na zawodach - jakby nie patrzeć - rangi ogólnopolskiej ! Dla reporterskiej ścisłości powiedzmy jeszcze, że trzecie miejsce w niedzielnym P-4 zdobyła Agnieszka Bodzianny na Aborygenie z wynikiem 58,448%.



Oto finałowa trójka Mistrzostw w kategorii juniorów:

1. Laura Słomiany i Lelek - 130,382%
2. Klaudia Kuś i Draka - 127,024%
3. Julia Dreksler i Armando - 122,406%



Tak, jak dnia poprzedniego, tak i teraz Sonia w programie N-7 startowała jako ostatnia. Przed nią pięknie (choć nie bezbłędnie) pojechała jej rywalka, Izabela Holi na Kobalcie, zdobywając wysoką notę: 63,088%. Podczas przejazdu Soni Meteor, o dziwo, był spokojniejszy i bardziej wyluzowany. Poszedł bardzo ładnie, jednak para nie ustrzegła się błędów - zagalopowania ze złej nogi i przejściem z galopu do kłusa przez stęp. Mimo tego przejazd został oceniony wysoko, na 62,647%, co dawało w niedzielnym konkursie drugie miejsce. W całości Mistrzostw oznaczało to także tytuł wicemistrzowski, przy czym do wygranej zabrakło zaledwie 0,2%... Można mówić o małym pechu, ale jest to i tak wielki sukces Soni jako jeźdźca i jako trenera Meteora. A jako trzecia w konkursie uplasowała się ponownie Eliza Moric i Azta - 59,559%.

Oto finałowa trójka Mistrzostw w kategorii seniorów:

1. Izabela Holi i Kobalt - 126,288%
2. Sonia Golicz i Meteor - 126,047%
3. Eliza Moric i Azta - 118,759%



Na koniec zawodów odbyła się tradycyjna dekoracja flotkami i medalami, wręczenie nagród i oczywiście z uwagi na mistrzowski charakter imprezy także odegranie "Mazurka Dąbrowskiego".







A po dekoracji - tradycyjna runda honorowa zawodników (pieszo) - oczywiście chodem nie niższym niż wyciągnięty kłus !



Serdecznie gratulujemy naszym dziewczynom, wszystkim medalistom oraz pozostałym zawodnikom ! Dziękujemy organizatorom za umożliwienie nam startu w imprezie. Mamy nadzieję, że spotkamy się w Zakrzowie także w przyszłym roku !

A ponadto dla chętnych:

1) Dwa filmiki: Sonia i Meteor w N-7 oraz Sonia i Meteor w P-2.

2) Galeria zdjęć z imprezy.

P.S. Jeszcze na koniec - komentarz Soni z jej fotobloga:

"(...) Jeśli zaś chodzi o moje wrażenia ogólne, po obejrzeniu filmików jestem zdania, że czeka nas jeszcze niesamowicie mnóstwo, ale naprawdę mnóstwo pracy. Przede wszystkim koniecznie muszę się nauczyć jeździć na tak krótkiej wodzy, ale z reką podniesioną o chyba z 30-40cm wyżej :D:D No i koniec z odstawianiem rąk na boki ! Trzeba też zacząć się przestać pochylać (ale to myślę kwestia właśnie tej ręki).

Zaskakuje mnie impuls Meteora i to jak ślicznie podnosi tutaj nóżki na przejazdach (naprawdę nie spodziewałam się). Zaś jeśli chodzi ogólnie, to w łopatkach ja dosiad poprawiam, a koń się uczy, że nie schodzimy ze ściany :P. Czas też chyba najwyższy nauczyć się zagalopowywać bez zbędnych rzucań się głową (co mogę się ZAŁOŻYĆ jest związane z moją ręką xDxD).

Więc plan treningowy jest xD."


I o to właśnie zawsze powinno chodzić: nie tylko ważne jest zajęte miejsce, ale też, a nawet przede wszystkim, ważne jest analizowanie swoich poczynań i dążenie do doskonalenia siebie. Tak trzymać !

Skomentuj w Księdze Gości Stajni TROT !

(C) Tomek_J