Gwarki na konikowo

07.09.2014

"Gwoli zachowania dawnych obyczajów - jako też młodym dla nauki, a odprowadzenia od rozmaitego wszeteczeństwa - narządzujemy a postanawiamy, że ongiś miastu naszemu wolnemu nadany przywilej z łaski miłościwie wtedy panującego margrabiego Jerzego - ma być dalej podtrzymany i prowadzony: - iżby się tutaj, w wolnym górniczym mieście Górach Tarnowskich - każdego lata, od niedzieli po świętym Idzim przez trzy dni sposobny jarmark odbywał - z kramy i dobrem wszelakiem ludowi potrzebnym, tudzież z uciesznymi krotochwilami i komedyjami - jednak przy porządku i bez gwałtów nijakich, a ktoby w tym nie posłuchał, ma jako winien karany być i do kaźni wzięty."

Takimy słowy w 1957 roku (a zatem wcale nie aż tak dawno temu) rozpoczęto pierwsze obchody dni miasta Tarnowskie Góry. Była to poniekąd "nowa świecka tradycja", jednakże opierała się na tradycjach historycznych - Stowarzyszenie Miłośników Historii i Zabytków Ziemi Tarnogórskiej zorganizowało imprezę nawiązującą do przywileju nadanego Tarnowskim Górom w 1599 roku. W ten sposób nawiązano też do rocznicy przejazdu przez miasto króla Jana III Sobieskiego, który podązając tędy na pomoc obleganemu przez Turków Wiedniowi został uroczyście przywitany przez tamtejszych gwarków (górników z kopalni srebra) w dniach 20-22 sierpnia 1683 roku. Zorganizowana 57 lat temu impreza od tamtej pory odbywa się co roku, a jej główną atrakcją jest pochód, w którym prezentują się postacie z minionych wieków oraz współczesne miejscowe związki, służby, bractwa i inne organizacje. W ramach Gwarków zorganizowanych jest szereg imprez sportowych, kulturalnych i rozrywkowych, a wśród gości znajdują się sławy polskiej sceny muzycznej i rozrywkowej.

Mimo, że od dawna mieszkamy bardzo niedaleko Tarnowskich Gór, to (wstyd przyznać) dziś oglądaliśmy paradę po raz pierwszy i tak naprawdę troszkę z przypadku. Ku naszemu zdziwieniu jedną z najważniejszych cech parady była ogromna liczba biorących w niej udział koni wierzchowych i zaprzęgowych. Jeźdźcy, powożący i pasażerowie bryczek wszelkiego autoramentu w strojach i historycznych, i bardzo współczesnych tworzyli barwny korowód, spontanicznie oklaskiwany przez tłum widzów. "Smaczków" dodawały orkiestry dęte (w tym: szkocka !), wielce urodziwe cheerleaderki (mniam !) i oddział wojska z miejscowych koszar. "Gwoździem programu" parady był zaś popis członków licznych bractw kurkowych, które rozłożywszy się wokół ronda dały taki popis ogniowy, że cudem chyba tylko okoliczne stare domy zachowały swe szyby w całości. Grzmoty z pistoletów, rusznic, armat, wiwatówek i wreszcie moździerza były tak potężne, że niejeden z widzów rejterował na "z góry upatrzone pozycje", a plac na dłuższą chwilę zasnuł się gęstym tumanem dymów. O dziwo strzały nie robiły aż tak wielkiego wrażenia na koniach, które przybyły nie tylko z pobliskich Zbrosławic, ale też z dalszych ośrodków jeździeckich, nawet z podkędzierzyńskiej "Lewady". Zapraszam do rzucenia okiem na gwarkowo-konikowe zdjęcia i z góry przepraszam za ich jakość - fotografowanie "na ślepo" znad głowy i pod słońce było wymuszone otaczającym mnie tłumem widzów. Na przyszły rok postanowiłem zjawić się na rondzie dzień wcześniej i podwiesiwszy się na centralnej latarni koczować przez noc w oczekiwaniu na paradę w idealnej pozycji do fotografowania na wszystkie strony świata...





































































































































(C) Tomek_J