Konsultacje z Denisem Soyerem

25.07.2015

24 i 25 lipca w wodzisławskim KS Jedłownik miały miejsce konsultacje z Denisem Soyerem, belgijskim instruktorem, mającym certyfikat British Horse Society. Pan Soyer od 23 lat pracuje w Lord Newcastle Stables w Brukseli, trenując konie i jeźdźców w dyscyplnach ujeżdżenia i skoków. Prowadzi także treningi lonżowania oraz... jazdy w damskim siodle. Gosia postanowiła wykorzystać okazję i "zaliczyć" z Fuksem konsultacje.



Pierwsze zajęcia były poświęcone lonżowaniu. Gosia ćwiczyła lonżowanie na dwóch lonżach. Próbowała już nieraz tego w przeszłości, jednak nie całkiem gładko to szło - np. zewnętrzna lonża często jej podjeżdżała do góry i koń się nieprawidłowo ustawiał. Pan Soyer udzielił w związku z tym Gosi kilku ciekawych rad. Przede wszystkim przejął lonże i sam przez chwilę popracował "po swojemu" z Fuksem (który na tą odmianę zareagował stoickim spokojem, nieco chyba zaskakując tym trenera). Pan Soyer przede wszystkim pokazał, że dwie lonże najlepiej trzymać dokładnie tak, jak trzyma się wodze, tj. wchodzące w dłonie od dołu i trzymane górą kciukami. Pewnym problemem jest wówczas trzymanie bata do lonżowania: otóż trzyma się go tak, by był skierowany do tyłu (tak jak bat ujeżdżeniowy podczas jazdy), a popędzanie konia bacikiem musi odbywac się przez skręcenie nadgarstka tak, by czubek bata powędrował do przodu.



Nowością był też sposób przypięcia lonży (uwaga: zawsze zaczynamy od przypięcia lonży zewnętrznej). Otóż w początkowej fazie treningu lonże powinny być przypięte tak, jak na rysunku 1:



Lonża zewnętrzna ma się opierać o staw skokowy - to zachęca konia do zejścia głową w dół. Jeśli koń będzie schodził przodem do środka koła, wystarczy pociągnąć zewnętrzną lonżę. Koń na chwilę skieruje wówczas łeb na zewnątrz i ustawi się z powtorem na kole.


Natomiast w drugiej fazie, gdy koń schodzi już w dół głową, wówczas można go przepiąć jak na rysunku 2 - obie lonże są wtedy przypięte tak samo, jak wcześniej lonża zewnętrzna (na rysunku 1). Dzięki temu można ćwiczyć wszystko na obie strony bez częstego przepinania lonży. W tym schemacie mamy w ręku tak jakby dłuuugie wodze i pracujemy dokładnie tak, jak z siodła. Oczywiście takie lonżowanie nie nauczy konia np. piaffu, pasaży, czy innych elementów wyższej szkoły, tego koń może się nauczyć wyłącznie pod jeźdźcem. Natomiast można dwiema lonżami z ziemi te już nauczone elementy doskonalić.


Drugie spotkanie (nastęnego dnia) było poświęcone już samej jeździe. Gosia poprosiła o rady odnośnie piruetów w stępie i przygotowania Fuksa do kłusów pośrednich. Denis poprosił najpierw o stęp łopatką do wewnątrz, a następnie kazał z łopatki wyprowadzać piruet przy jednoczesnym pilnym uważaniu, by nie tracić przy tym tendencji do ruchu naprzód i "pod górę". Słowem: trzeba było pilnować zaangażowania zadu.



Później nastapiłą seria ćwiczeń w kłusie: wolta, łopatka, wydłużenie. Gosia otrzymała "pracę dowmową" - trener zauważył, że amazonka za bardzo w przejściu (gdy się koń prostuje) pozwala Fuksowi na przerzucanie ciężaru ciała na przód. Trzeba więc pilnować, aby konia utrzymywać w wyższym ustawieniu, bo ma ciężki przód (grubą szyję) i m.in. przez to właśnie szkodliwą trendencję do "przewalania się". A rzecz polega na tym właśnie, żeby koń zebrany w łopatce i przy podstawieniu zadu z tego zebrania po wyprostowaniu całą energię zebrania przerobił na wydłużanie wykroku (o ile się nie "przewali") .



Na koniec było trochę galopu i nowe dla nas ćwiczenie: zagalopowywanie po ćwierćpiruecie w stępie. Denis pilnował, żeby bardziej używać wewnętrznej łydki - po to by nie wpadał zad. Zalecił też dużo ćwiczeń w kontrgalopie, by galop lepiej się zrównoważył.

Wrażenia ogólne Gosi po konsultacjach były pozytywne. Rady i informacje były konkretne, a inna, bardziej typowa dla ludzi z Zachodu kultura przekazu informacji pozwalała na dobre skupianie się na treściach merytorycznych. Po tych konsultacjach Gosia nabrała chęci na kolejne - tym razem w damskim siodle !





(C) Tomek_J