Sobota pod znakiem powożenia

07.08.2021


Sobota dość niespodziewanie upłynęła nam pod znakiem... powożenia ! Tego elementu jeszcze w naszej stajni nie było - no ale czemu by nie ? Powożenie zawsze budziło moją ciekawość, choć jakoś dotąd nie było warunków ku temu, by choćby "polizać" nieco ten temat. Dużą niespodziankę sprawiła mi Gosia, zabierając nas na "lekcję zapoznawczą" w Stajni Brenda, mieszczącej się w Lubecku koło Lublińca. Miejsce jest nieco... niepozorne i przejeżdżając obok ulicą można łatwo przeoczyć bramę zaopatrzoną w charakterystyczne małe zaprzęgowe logo na bramie, jednak za tą bramą kryje się prosta, ale swojska stajnia i kilkanaście koni. Tu jasno widać, że większość spraw kręci się wokół zaprzęgów. Kilka powozów i odpowiednio wyszkolone konie - to mówi samo za siebie. Tu też miałem okazję nabrać pierwszych szlifów w Szlachetnej Sztuce Powożenia pod czujnym okiem pod okiem Zuzanny, właścicielki tego miejsca. Zaczęło się oczywiście od "odrabiania pańszczyzny", czyli czyszczenia koni, które urzekały swoim spokojem, cierpliwością no i cenną umiejętnością stania przez dłuższy czas nieruchomo ot, tak, bez kantara i uwiązu. Potem był równie intensywny, co treściwy wykład z budowy uprżęży i ćwiczenia praktyczne z jej zakładania i właściwego dopasowania. Kolejnym krokiem było dokładne zapoznanie się z budową "maratonki" oraz całą procedurą zaprzęgania konia - a wszystko po to, żeby w końcu "hycnąć" (he he, powiedzmy raczej szczerze: nieudolnie wgramolić się...) na powóz i ruszyć na piewrszą w życiu jazdę. I to nie jazdę w stylu "Powoli człapał konik skrajem szosy", lecz jazdę po polnych drogach we wszystkich trzech chodach, zakończoną wykonaniem kilku figur na powożeniowym czworoboku. Po powrocie do stajni mieliśmy też okazję na ów czworobok jeszcze raz powrócić w charakterze pasażerów, by zobaczyć, jak ćwiczą zawodowcy. Zabawa była przednia i tak sobie myślę, że kto wie, może - jeśli tylko czas pozwoli - zagłębię się w ten temat bardziej ?...

Jak to się mówi: apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po lekcji powożeniowej mało nam jeszcze było zaprzęgów, więc prosto z Lubecka pojechaliśmy zobaczyć powożeniowe boje rozgrywane między 5 a 8 sierpnia w ramach zawodów w niedalekim Lando Ptakowice. Takie zawody rozgrywane są w kategoriach zaprzęgów czterokonnych, parokonnych i jednokonnych. Trwają zwykle 3 dni i składają się z 3 kolejnych konkursów. Konkurs ujeżdżenia to konkurencja, w której - analogicznie, jak w jeździe wierzchem - ocenia się poprawność, regularność, harmonię, impuls i swobodę ruchu koni. Tak samo liczy się też wygląd oraz zmora wszystkich początkujących zawodników: rysunek. Jedyna różnica jest taka, że programy obejmują elementy wykonywane w stępie i kłusie, z pominięciem galopu. Konkurs rozgrywany jest zwykle na czworoboku o wymiarach 100 × 40 m. Drugim rodzajem sportowych zmagań jest maraton, w którym kluczowa jest nie tylko sztuka dokładnego powożenia, ale też zwinność i wytrzymałość koni oraz ocena wyczucia tempa, odległości i możliwości fizycznych koni przez zawodnika. Trasa maratonu mierzy od kilku do maksymalnie 22 km, a w ostatnim etapie każdy zaprzęg pokonuje kilka terenowych przeszkód (od 5 do 8 w zależności od rodzaju konkursu). Ostatniego dnia na czworoboku rozgrywany jest konkurs zręczności powożenia, w któym do pokonania jest tor wyznaczony charakterystycznymi słupkami. Tu również kluczowa jest kondycja koni i precyzja zawodnika. Summa summarum wygrywa ta ekipa, która w zawodach zdobędzie najmniejszą ilość punktów karnych. W Lando mieliśmy okazję poobserwować maraton. Godne podziwu było wyszkolenie i zwinnośc koni, choć trzeba przyznać, że z ich kondycją bywało różnie - niektórym start wyraźnie "dawał w kość". Na szczęście w takich przypadkach powożący zwykle (choć nie zawsze) pozwalali im na chwilę wytchnienia, a widok zaprzęgu tuptającego stępem na przeszkodzie, którą poprzednia ekipa wręcz przelatywała w galopie, nie dziwił. I dobrze !

Był to bardzo udany dzień ! A poniżej - mała galeryjka zdjęć.





































































































































(C) Tomek_J, fot. Kinia & Tomek_J