Air Horse One




czyli: o powietrznej limuzynie czterokopytnej elity

19.04.2021



Niedawny tekst o próbach relokacji koni podwieszonych pod śmigłowiec skłonił mnie do powrotu do tematu niegdyś już podjętego: transportu lotniczego. W sumie same loty ze zwierzętami to nic nadzwyczajnego - już w 1923 roku holenderskie linie KLM transportowały ule z pszczołami, czy skrzynie z młodymi kurczakami, w 1934 roku pierwsze większe zwierzę, rodowodowego i bardzo wartościowego młodego byczka, z Rotterdamu do Paryża, w 1948 - dwa niedźwiedzie z Berna do Hagi. Po II wojnie światowej samolotami podróżowały masowo dzikie zwierzęta, nawet słonie i żyrafy, a linie KLM dorobiły się specjalnego "hotelu dla zwierząt" na lotnisku Schiphol w Amsterdamie, dziś jednego z największych takich i najnowocześniejszych. Jednakże "iskrą zapalną" do napisania niniejszego tekstu było znalezienie w sieci zdjęcia samolotu, nazwanego zabawnie "Air Horse One" (to oczywiście trawestacja nazwy "Air Force One" samolotu prezydentów USA). Samolot należy do Tex Sutton Forwarding Company, znanej także jako Tex Sutton Equine Air Transportation. Jest to firma, która świadczy lotniczo-konikowe usługi transportowe od 1969 roku, a która od zawsze w swojej działalności kładzie nacisk na ich jakość: nie tylko punktualność, ale przede wszystkim komfort przewożonych zwierząt. Nie bez powodu na burtach AHO widnieje dumny napis: "First Class Equine Ari Travel".



Samolotem używanym do podróży jest Boeing 727. Ten typ samolotu znany jest z tego, że pozwala na łatwą "rekonfigurację" wnętrza tak, by móc przenosić nietypowe, czy ponadnormatywne ładunki - także zwierzęta. Nie jest wielki (jak na dzisiejsze standardy), jest wąskokadłubowy, pozwala jednorazowo na zabranie do 21 "pełnowymiarowych" koni. Rzecz jasna na pokładzie jest też miejsce dla trenerów i opiekunów zwierząt. To, co odróżnia maszynę od innych boeingów transportowych to sposób urządzenia wnętrza. Na ogół konie do transportu lotniczego, oferowanego przez firmy takie, jak np. FedEx, czy UPS, ładowane są do kontenerów wielkości małych boksów, które z kolei są ładowane na pokład. Samolot Tex Sutton Forwarding urządzony jest inaczej - póki co jest to jedyny chyba na świecie samolot dedykowany bezpośrednio do przewozu tylko i wyłącznie koni.



AHO posiada z boku specjalne uchylne wrota typu "cargo", a wewnątrz wyściełane stanowiska. Konie na lotnisku są wyprowadzane z samochodów bezpośrednio na długą, wysoko zabudowaną dla bezpieczeństwa pochylnię, po której są po prostu wprowadzane do środka. Od przyjazdu na płytę lotniska po wejście do samolotu nie dotykają kopytami ziemi nawet na chwilę, są prowadzone tym "korytarzem" m.in. po to, by ograniczyć ryzyko spłoszenia się i ucieczki. Jeśli koń ma zamiar "ześwirować", zwykle dzieje się tak na wczesnym etapie ładowania; na pokładzie zwierzęta sa już spokojne. Obsługa ma bardzo duże doświadczenie w pracy z końmi ("Just good, old horsemanship"), więc na ogół udaje się szybko takiego świrka wyciszyć. W bardzo rzadkich przypadkach koni nadzwyczaj nerwowych i opornych, stawiających zaciekło opór, nie robi się niczego na siłę, lecz mając na uwadze bezpieczeństwo lotu pyta właściciela o możliwość zmiany środka transportu. Pracownicy firmy podkreślają, że farmakologiczne środki uspokajające podaje się bardzo, bardzo rzadko i tylko w wyjątkowo specyficznych okolicznościach, gdy nie da się postąpić inaczej.



A wewnątrz maszyny ? System stanowisk dla zwierząt został pomyślany w taki sposób, że może być dowolnie stawiany, przebudowywany, czy usuwany. Tak więc wokół przyprowadzonego konia po prostu ustawia się ścianki tak, by stanowisko było odpowiednio przystosowane wielkością do zwierzęcia - no i gotowe ! Podłoga jest pokryta trocinami. Wewnątrz samolotu znajdują się urządzenia pozwalające na karmienie i pojenie koni. Karmienie nie tylko uspokaja i daje zwierzętom zajęcie - żucie ułatwia wyrównywanie ciśnienia, które przecież zmienia się wraz z wysokością. Pojenie też jest bardzo ważne - podstawowym elementem opieki podczas lotu jest upewnianie się przez cały czas, że zwierzęta nie odwodnią się przebywając w dość suchym powietrzu, jakie jest wewnątrz maszyny. Konie podczas lotu powinny pić więcej, niż zwykle, więc samolot musi zabierać odpowiednio duże zapasy wody. Przy lotach transatlantyckich 20 koni potrafi zużyć jej ponad 1000 litrów (A jaką lubią ? "They like bottled Poland Spring Water" - powiedziała jedna z osób zajmujących się zaopatrzeniem !) Poza tym jako, że dla zdrowia konia korzystniejsze są niskie temperatury, to całe wnętrze po zamknięciu wrót jest stopniowo schładzane do temperatury około 13 stopni Celsjusza.



Generalnie konie nie boją się latania zwłaszcza, że piloci Air Horse One latają w dość specyficzny sposób, trochę jak w tej starej anegdotce o dobrych radach troskliwej matki lotnika: "Pamiętaj, synku, lataj nisko i powoli". Jeśli to możliwe, to robią to tylko w odpowiednich warunkach pogodowych, unikają obszarów, gdzie możliwe są turbulencje. Zakręty samolotu są zawsze szerokie, a starty i lądowania bardzo łagodne tak, by konie nie traciły równowagi. Również zmiany pułapu, powodujące zmiany ciśnienia, są wolniejsze niż w przypadku lotów pasażerskich. W Stanach przy tym często AHO traktowany jest priorytetowo, gdy przychodzi chwila startu. Jeden z pilotów wspominał, że gdy pewnego dnia w kolejce do startu na lotnisku w Houston było przed nimi ponad 20 maszyn, a na zewnątrz panował wielki upał i mimo klimatyzacji trudno było w maszynie utrzymać niską temperaturę, kapitan bez problemu dostał błyskawicznie zgodę wieży na natychmiastowy start poza kolejnością - na oczach zniecierpliwionych załóg pozostałych samolotów. W dodatku nie z głównego pasa, lecz z równoległego, normalnie pełniącego tylko i wyłšcznie rolę drogi do kołowania... Kontroler lotów wykazał się wtedy niezwykłą empatią. Zdarzyło się też tak, że na potrzeby wykonania łagodniejszego lądowania kapitan poprosił o otwarcie dłuższego pasa startowego, który tymczasowo początkowo był zamknięty - i lotnisko otworzyło go specjalnie dla koni.



AHO wykonuje rocznie około 150 lotów, przewożąc łšcznie około 2300 zwierząt. Konie wyścigowe to główny "portfel" firmy. Dlaczego ? Bo konie biorące udział w rodeo nigdy nie latają - kalendarz najważniejszych imprez jest tak pomyślany, żeby mogły być przewożone ekonomicznie furgonetkami na stosunkowo niewielką odległość, do następnego miejsca zawodów. Także "nielotami" są z reguły konie używane w polo, sporcie mega-zamożnych. Dlaczego ? A, tego w firmie to akurat nie wie nikt... AHO jest używany głównie na trasach amerykańskich (USA, Kanada i Meksyk), co po części wynika pośrednio z restrykcyjnych przepisów o kwarantannie (nawet miesięcznej), obowiązujących w większości podróży międzynarodowych, ale zdarza mu się także latać w inne regiony całej kuli ziemskiej. Podróżnikiem rekordzistą jest słynny American Pharoah, ogier pełnej krwi angielskiej, który w roku 2015 wsławił się m.in. zdobyciem Potrójnej Korony (cykl gonitw trzylatków: Kentucky Derby, Preakness Stakes i Belmont Stakes - był to pierwszy taki przypadek od 37 lat). Jego właściciel po prostu lubił go zabierać ze sobą nie tylko na zawody i z powrotem do stajni w Kalifornii, ale i w inne miejsca. Mimo tego, że 99% pasażerów to konie, zdarzało się przewozić także np. miniaturową krowę, czy wielki kontener z wodą, zawierający pięć... delfinów ! Swoistą atrakcją podczas przewozu tego ostatniego ładunku była stała eskorta policyjna oraz obowiązek zachowania przez wszystkich całkowitej ciszy, przez co atmosfera podróży była pełna napięcia, sprawiało to na ekipie Tex Sutton Forwarding wrażenie jakiejś niezwykłej tajnej operacji wojskowej.



Pytanie, jakie zapewne rodzi się szybko w głowie osób po raz pierwszy widzących tę osobliwą maszynę, to zapewne: "ile kosztuje lot ?" Otóż przeciętnie koszt lotu zamyka się w "widełkach" od 3100 do 5000 dolarów za bilet w jedną stronę dla konia na trasie kranowej w USA. Lot ze Stanów do Anglii to już co innego - cena waha się od 10 do 12 tysięcy dolarów. Czy to dużo ? Cóż, dla przeciętnego Kowalskiego nie jest to mało. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że głównymi "klientami" firmy są konie wyścigowe, które w podróży wymagają szczególnej opieki tak, by po dotarciu na miejsce być w stanie "z marszu" wziąc udział w wyścigach, czy pokazach. Komfort podróży może mieć ogromne znaczenie dla formy konia - zawodnika z najwyższej półki. W przypadku długich dystansów zmęczenie związane z kilkudniową jazdą w samochodzie lub przyczepie może mieć zgubme skutki; stres związany z kilkoma godzinami w powietrzu będzie o wiele mniejszy. Po długiej jeździe po drogach koń może potrzebować nawet 2-3 tygodni, by wrócić do szczytowej formie - a to też koszt; po długim locie potrzebuje góra 3-4 dni. A trzeba też pamiętać, że gra tu idzie o wielkie nagrody, z naddatkiem zwracające koszty startu. Na przykład Dubai World Cup to wyścig nający największą na świecie pulę nagród, wynoszącą 12 milionów dolarów; pierwsza nagroda to 7,2 miliona. No i poza tym co znaczy te kilka tysięcy "zielonych" w górze pieniędzy wydanych przez całe lata na utrzymanie i szkolenie przyszłego kandydata na mistrza ?... No przecież tyle, co nic, ułamek, nieledwie promil ! Latanie samolotem za dość ciężkie pieniądze nie jest zatem objawem snobizmu właściciela ani sposobem na rozpieszczanie "koffanego konissia", lecz po prostu elementem czysto biznesowej kalkulacji. Choć owszem, trafiają się tacy właściciele, którzy wynajmują cały samolot dla swojego JEDYNEGO pupila i nie ma to nic wspólnego ze zdroworozsądkową ekonomiką, bo wtedy cena biletu skacze z poziomu 5 tysięcy aż pod niebiosa i jeszcze dalej... Ciekawostką jest natomiast taka oto polityka cenowa firmy: jeżeli koń na co dzień ma w stajni swego "starego, dobrego przyjaciela" innego gatunku (choćby np. kozę która towarzyszy mu w stajni), to ów kumpel również może wejść na pokład i w dodatku odbyć wspólna podróż całkowicie za friko. Dlaczego ? Bo to przeciez także jest forma zapewnienia koniom komfortu - tym razem psychicznego (niestety przy podróżach międzynarodowych taka koza nie może przebywać z koniem na kwarantannie). Z opłat zwolnieni są również trenerzy, stajenni oraz weterynarze uczestniczący w podróży, gdyż ich zadaniem jest współpraca z 5-oobową ekipą Tex Sutton Forwarding przy stałym nadzorze nad wszystkim czworonożnymi pasażerami podczas lotu.

Pytanie drugie, jakie zapewne zadają koniarze nie mający dotąd doświadczeń z tą formą transportu koni, to oczywiście: w jakim dokładnie stopniu tego typu podróż wpływa na organizm zwierzęcia. Ano w tak małym, że prawie żadnym. Analitycy zajmujący się wyścigami i prognozowaniem wyników, początkowo mający pewne obawy, z czasem w ogóle przestali uwzględniać ten czynnik w swoich przewidywaniach. Trener Kiaran McLaughlin (trenował konia Invasor, w 2006 roku zdobywcę Eclipse Award, najwyższego tytułu w USA dla konia wyścigowego), niegdyś również sceptyczny, dziś nie ma żadnych obaw. Mówi, że dzięki tej formie Invasor był w stanie na przykład wygrać w 2007 roku wspomniany Dubai World Cup. Zwraca tylko uwagę, że im dłużej trwa lot, tym bardziej koń może stracić na wadze, ale wynika to ze wspomnianego wcześniej odwodnienia i jeśli zwierzę ma dostęp do wody oraz siana w odpowiedniej ilości, problem znika. Ma wprawdzie zasadę przybywania z końmi na miejsce zawodów 4-5 dni przed startem, ale mówi też, że zdarzało się startować i wygrywać już następnego dnia po przylocie.

Pytanie trzecie: czy na pokładzie zdarzają się koniom wypadki ? W zasadzie nie. W 1989 roku koń o imieniu Warning stracił równowagę w swoim boksie odrzutowym i uszkodził sobie skórę na obu przednich nogach. Z weterynaryjnego punktu widzenia nie było to nic poważnego, problemem było tak naprawdę to, że skaleczenia wymusiły skreślenie konia z listy startowej wyścigu z nagrodą 1 miliona dolarów "Breeders' Cup Mile".



Ten biznes jest znany wszędzie, zwłaszcza w Australii, czy dalekowschodniej Azji. Jednak jest to typowe "cargo": kontenery z końmi są podnoszone windą, ładowane na pokład i tam ustawiane na odpowiednie miejsca za pomocą systemu rolek, zamontowanego w podłodze. Kontenery przewozi wielu przewoźników: Air France, Nippon Cargo, Lufthansa, Emirates i inni. Ale dla kilku firm jest to znacząca część działalności. Firma Tasman Cargo Airlines, mająca swa siedzibę w Sydney, działa w tej branży od 1995 roku. Zaczynali od Boeinga 727, obecnie korzystają z o wiele większego, szerokokadłubowego modelu 767, w którym może zmieścić się 36 koni. Najwięcej lotów wykonują między Auckland a Sydney, czyli raczej na względnie krótkim dystansie. Przewóz koni wyścigowych to istotna częścią biznesu firmy, generalnie jest to jednak typowa firma przewozowa "do wszystkiego", działająca jako podwykonawca DHL-a. Z kolei International Racehorse Transport z Melbourne, założona w 1972 roku, aktualnie transportuje około 5 000 koni rocznie, a zatem dwa razy więcej, niż Tex Sutton Forwarding. Przy okazji: większość samolotów zabiera jednorazowo na pokład maksimum 6 kontenerów, to jest: 18 koni, ale maksymalna dopuszczona międzynarodowymi przepisami liczba zwierząt to aż 85 sztuk i wówczas wygląda to mniej więcej tak:



Są i inni: Apollo Equine i Horseflight z USA, Airhorse Ltd z Danii itd., mają swe przedstawicielstwa na na wszystkich kontynentach. Są także i firmy, które organizują transport drogą powietrzną samolotami innych firm, zapewniając przy tym własny pełny serwis naziemny, opiekunów, własne stajnie na potrzeby kwarantanny itp. Mersant International, w Malezji od 2014 roku działa w ten sposób Equestrian Support Services, wbrew nazwie zajmująca się nie tylko końmi, lecz wszystkimi zwierzętami.



Wszędzie jednak jest "cargo rulez". Tex Sutton Forwarding Company to więc nie jedyna firma, która świadczy usługi lotnicze związane z końmi, natomiast z pewnością jedyna mająca własną "latająca bukmankę", w której konie są traktowane tak jakby trochę inaczej, niż zwykły ładunek, towar jeden z wielu. Cóż, dla mnie ma to swój urok - choć nie da się ukryć, że ten urok ma także swoją cenę...



Zródła:

https://www.businessinsider.com.au/inside-plane-that-transports-racehorses-2013-7#horses-can-travel-in-style-on-a-boeing-727-run-by-kalitta-charters-he-suttons-partner-the-aircraft-has-a-custom-interior-and-is-dedicated-solely-to-transporting-horses-1
https://www.cnet.com/news/kentucky-derby-horses-get-first-class-treatment-on-air-horse-one/
https://www.forbes.com/sites/danielreed/2016/06/09/belmont-air-horse-one/?sh=109d57fe4796
https://eu.usatoday.com/story/travel/flights/2016/10/26/tex-sutton-air-horse-one/92782198/
https://blog.privatefly.com/air-horse-one-a-private-jet-for-the-equine-passenger
https://www.flightsafetyaustralia.com/2016/11/air-horse-one-flying-to-the-melbourne-cup/
http://texsutton.com/default.aspx
https://edition.cnn.com/travel/article/equine-air-travel-horses-winning-post-spt-intl/index.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/American_Pharoah
https://www.equestriansupportservices.com/equestrian-services
https://www.irt.com/
https://www.cincinnatimagazine.com/sports-3/air-horse-one/