Czech i Mongoł - dwa bratanki ?...




czyli: o reintrodukcji koni Przewalskiego - część 1

20.07.2012


Dawno, dawno temu (a konkretniej: w sierpniu 2009 roku) napisałem krótki artykuł, przybliżający rasę dzikich koni Przewalskiego. Jest to, przypomnijmy, jedyny dziś (!) żyjący gatunek dzikich koni, zamieszkujący niegdyś Mongolię i północne Chiny, opisany w 1879 roku przez rosyjskiego podróżnika Nikołaja Przewalskiego. Konie na przełomie XIX i XX wieku intensywnie odławiano, część zwierząt przewieziono Koleją Transsyberyjską do Europy, niewielka część trafiła też do Ameryki. W efekcie doprowadziło to do silnego obniżenia się ich dzikiej populacji. Na skutek wielu innych czynników (np. trudne warunki bytowe, polowania) liczebność i tak już nielicznych koni w Mongolii zaczęła jeszcze bardziej spadać. Gatunek na początku lat 70-tych XX wieku został uznany za wymarły na wolności - ostatnie dzikie stadko koni widziano w 1967 roku, a ostatniego wolnego konia - w 1969.

Sporo szczęścia jest w tym, że te konie istnieją do dziś. Tak naprawdę ich dzisiejsza ogólnoświatowa populacja pochodzi od zaledwie 9 zwierząt. Około roku 1900 złapano grupę 15 koni, która z czasem, do roku 1945, rozrosła się do 31 sztuk i żyła w ogrodach zoologicznych w Pradze i Monachium. Nie istniały inne stada - konie, które trafiły do Ameryki wymarły w naturalny sposób. Z kolei największe ówczesne stado, żyjące w ukraińskim rezerwacie Askania Nowa, zostało wybite przez niemieckich żołnierzy podczas wojny. Spośród tych 31 wybrano 9 i użyto ich do dalszej hodowli. Hodowla się pomyślnie rozwijała, koniki całkiem dobrze się rozmnażały i trafiały do innych ogrodów. W 1977 roku Jan i Inge Bouman założyli pierwszą fundację na rzecz ratowania gatunku, która rozpoczęła program wymiany zwierząt między hodowlami tak, by jak najskuteczniej urozmaicić różnorodnośc genową, a unikać inbreedingu. Dzięki zwiększeniu się liczby koni Przewalskiego na świecie 20 wieku temu można było pomyśleć o ponownym ich wprowadzeniu do naturalnego środowiska (niech to wezmą pod uwagę ekologiczni fundamentaliści, dla których zoo to zawsze tylko i wyłącznie samo zło...). Pierwsze próby zmierzenia się z ta kwestią podejmowane były przez rozmaite organizacje z Anglii, Holandii, Niemiec i Szwajcarii, jednak bez większych sukcesów. Przełom nadszedł, gdy w latach 90-tych do sprawy włączyło się zoo w Pradze. To jednen z najlepszych na świecie ogrodów zoologicznych, pod kierownictwem którego przez wiele lat działa największa hodowla koni Przewalskiego i które od 1959 roku prowadzi światową księgę stadną tej rasy. W roku 1992 16 koni wypuszczono po raz pierwszy na swobodę w Hustain w Mongolii. W w ciągu kilkunastu kolejnych lat wypuszczano kolejne konie na swobodę - głównie w Mongolii, gdzie w 1998 roku powstał Park Narodowy Hustain (Khustain Nuruu National Park), ale także w mniejszym stopniu w Chinach, Kazachstanie i na Ukrainie (ciekawostka: obecnie żyją także na terenach wokół byłej elektrowni w Czernobylu). Efekty jednak były raczej niezbyt zadowalające. Konie na wolności słabo się rozmnażały, a dziesięciolecia bytowania w sztucznych warunkach obniżyło ich zdolności adaptacyjne do surowych azjatyckich warunków życia. Jednak nie rezygnowano z dalszych prób, a Praskie zoo zaangażowało się jeszcze bardziej, biorąc bezpośredni udział w akcjach przeniesienia kilku koni w roku 1998 w rejon Takhin Tal, a w roku 2000 - w Hustain. Póżniej francuska fundacja Takhi (to słowo po mongolsku oznacza właśnie konia Przewalskiego) w latach 2004 i 2005 przeniosła 22 konie do mongolskiego rezerwatu Khomiin Tal, jednak zwierzęta nie zaaklimatyzowały się w pełni. Przez kilka kolejnych lat kolejne "przeprowadzki" nie odbywały się, choć byłyby ważne i wskazane z punktu widzenia zachowania już uprzednio stworzonych stadek. Według danych IUCN (International Union for Conservation of Nature, czyli Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody) na początku roku 2008 na wolności było mniej niż 50 dorosłych koników - w dodatku rozproszonych po różnych miejscach. A pamiętajmy, że przecież dla zapewnienia niezbędnej dla prawidłowego rozwoju każdego stada puli genetycznej potrzeba około 200-300 sztuk w każdej grupie zwierząt...



W tej sytuacji praskie zoo ponownie stanęło na wysokości zadania i w 2011 roku, z okazji 80-lecia swego istnienia podjęło akcję zorganizowania kolejnych transportów koni Przewalskiego do Mongolii - tym razem samodzielnie, bez udziału organizacji z innych krajów. Opracowano projekt działania długofalowego pod nazwą "WAZA Conservation Project 12009", w ramach którego takie próby wprowadzenia do natury kolejnych zwierząt odbywac się mają przez kolejne 20 lat. W projekt zaangażowane są m.in. administracja Rezerwatu Khomiin Tal, międzynarodowa grupa na rzecz reintrodukcji konia przewalskiego International Takhi Group i wiele innych organizacji. Pod wodzą szefostwa zoo zrealizowano pierwszą "czysto czeską" przeprowadzkę. Było to nie lada wyzwanie - trzeba było nie tylko wybrać odpowiednie zwierzęta, ale też znaleźć sponsorów, bo koszty operacji były ogromne. Na szczęście program wsparło finansowo kilka dużych czeskich firm, (Nowaco, Mraz, Komerzni Banka), rząd oraz zwykli ludzie. Bardzo kosztowny jest sam transport - przewóz wybranych zwierząt do Khomiin Tal okazał się możliwy dzięki pomocy czeskiej armii, która na te potrzeby dała "po kosztach własnych" należący do 24th Bazy Transportowei Sił Powietrznych samolot Casa C-295M. Zoo wraz z czeską ambasadą w Mongolii wzięło także na siebie ciężar załatwienia z rządem Mongolii wszystkich niezbędnych zezwoleń. Na szczęście także rząd mongolski jest zainteresowany przywróceniem koników naturze, a że miał też wcześniejsze dobre doświadczenia ze współpracy z Pragą, więc w wielu kwestiach organizacyjnych poszedł Czechom na rękę.



Konie Przewalskiego hodowane są w ośrodku w mieście Tabor, około 70 km na południe od Pragi. Stamtąd wybrane zwierzęta zostały najpierw przewiezione do należącej do zoo stacji aklimatyzacyjnej, 40 km od Pragi. Tam były przyzwyczajane do życia na otwartej przestrzeni oraz do wchodzenia do przegród, z których w dniu transportu miały być załadowane do kontenerów. Były tez pod stałą obserwacją weterynaryjną, zadbano tez o ich kopyta. Kontenery zostały zrobione na specjalne zamówienie w taki sposób, by podczas podróży było możliwe podawanie zwierzętom paszy, wody i w razie potrzeby także leków bez konieczności wyprowadzania ich na zewnątrz. Były małe - celowo, tak, by konie podróżowały mając mocno ograniczoną możliwość ruchu. Dzięki temu zmniejszono ryzyko, że nabawią się w drodze jakichś urazów. Przed podróżą podano zwierzętom środki uspokajające o przedłużonym działaniu oraz feromony. Podczas lotu były pod stały nadzorem weterynarza oraz nadzorcy stada. Mimo tych wszystkich działań liczono się z tym, że w tej wyjątkowo uciążliwej podróży było ryzyko padnięcia.

Kontenery przewieziono ciężarówką na praskie lotnisko wojskowe Kbely i załadowano do samolotu. Konie poleciały Casą przez Kazań i Nowosybirsk do miasta Kobdo (Khovd) na zachodzie kraju, gdzie żyło najmniejsze z trzech stadek koni. Transport odbył się bardzo sprawnie, bez opóźnień i zbędnego narażania koni na dodatkowe niewygody. W Kobdo kontenery przeładowano na ciężarówki i przewieziono do docelowego miejsca pobytu koni - Khomiin Tal. Khomiin Tal leży ok. 250 km od Kobdo, a to oznaczało 7 godzin jazdy po zupełnych bezdrożach: 200 km przez step i 50 km przez pustynię. Po rozładunku koniki pozostały jeszcze przez pewien czas na kwarantannie, po czym zostały zintegrowane z resztą stada. Mimo obaw wszystko poszło bardzo dobrze, a zwierzęta zaadaptowały się szybko. Już w rok później w warunkach naturalnych urodziły się 2 źrebaki.



W tym roku odbył się kolejny transport koni, jednak pod względem organizacji różnił się on nieco od poprzedniego. Tym razem koniki miały zostać wypuszczone do rezerwatu na pustyni Gobi, gdzie tamtejsze małe stado koników zostało poważnie zmniejszone w wyniku wyjątkowo ostrej zimy 2009/2010. A trzeba pamiętać, że koniki generalnie nie mają w Mongolii łatwego życia. Klimat tego kraju jest surowy, z bardzo upalnym latem (temperatury mocno przekraczają 30 stopni Celsjusza) i bardzo mroźną zimą (też ponad 30 stopni, ale na minusie). Pada tam nadzwyczaj rzadko, w zasadzie głównie od połowy czerwca do połowy sierpnia, w pozostałych miesiącach zaś panuje susza. Nawet zimą nie ma wiele śniegu, czasem prawie wcale, a większość rzek i strumieni zamarza aż do dna. Paradoksalnie jeszcze gorzej jest, gdy zdarzy się ocieplenie - wtedy śnieg rozmarza, a następnie ponownie zamarza, tworząc twardą skorupę lodową, pokrywającą całą ziemię. Trawa staje się przez to niedostępna dla zwierząt, które masowo umierają z głodu. W takich to warunkach muszą dobie dawac radę nasze konie Przewalskiego...

Zwierzęta nie mają więc tam lekko, ale w równie trudnej sytuacji zostali też postawieni piloci wojskowego samolotu. Tym razem mieli dostarczyc "czterokopytny ładunek" na lotnisko w mieście Bulgan w centrum kraju. Lotnisko... Oj, to za dużo powiedziane, tam nawet nie ma utwardonego pasa ! W dodatku ten rejon jest rejonem o ograniczonym dostępie i aby móc tam wylądować konieczne było załatwiene wyjątkowo obfitej i bardzo pogmatwanej mongolskiej "papierkologii". Prymitywne warunki lotniskowe wymagały od pilotów bardzo dużych umiejętności, więc przed podróżą specjalnie ćwiczyli oni wielokrotne lądowania w warunkach podobnych do tych, które są w Bulgan (no proszę, tamci przed lądowaniem w prymitywnych warunkach ćwiczyli długo i ostro, a naszym nawet nie dawało do myślenia "Terrain ahead ! Pull up ! Pull up !").

Konie Przewalskiego zostały przewiezione z ośrodka hodowlanego w mieście Tabor (około 70 km na południe od Pragi) na lotnisko, stamtąd poleciały wprost do Bulgan, skąd na ciężarówkach pojechały do Parku Narodowego Takhin Tal. Lot odbył się bez problemów, jednak podczas transportu drogowego (czy raczej: bezdrożowego) zdarzyła się niemiła niespodzianka - awaria ciężarówki. Kontenery z końmi trzeba było ręcznie przeładować na inną.



Pozostaje mieć nadzieję, że praskie zoo oraz współpracujące z nim organizacje będą mieli możliwości kontynuowania swojego programu i że pogłowie koni w Mongolii będzie rosnąć. Prócz tego hodowle koni Przewalskiego w warunkach zbliżonych do naturalnych prowadzone są też w innych miejscach. Największą jest ta w Askanii na Ukrainie, gdzie konie mają 110 km2 do swej dyspozycji. Część koni żyje na węgierskiej puszcie w parku narodowym Hortobagy - te również mają byc użyte do powiększania liczebności stad w Mongolii. Małe stadka istnieją w "parkach safari" w australijskim Monarto Zoological Park, w zoo w Toronto oraz The Wilds Wildlife Preserve w amerykańskim Cumberland. Zatem kto wie, może za kilkadziesiąt lat mongolska populacja dzikich koni Przewalskiego będzie równie liczna, co tych pozostających w ogrodach zoologicznych ?...

P.S. Reintrodukcją koni mocno zainteresowane są także Chiny, któe jednak mają nieco inne podejście do tej sprawy. Ale o tym następnym razem.



Zródła:

http://www.washingtonpost.com/world/europe/czechs-fly-4-more-rare-wild-horses-to-mongolia-to-reintroduce-them-to-native-habitat/2012/07/16/gJQAO5gNoW_story.html
http://www.waza.org/en/site/conservation/waza-conservation-projects/overview/return-of-the-wild-horse-project
http://www.zoopraha.cz/cs/o-zoo/novinky/navrat-divokych-koni
http://www.iucn.org/
http://horsehints.org/Breeds/Pzrzewalskis.htm